Loading color scheme

Ks. Dominik Pyka

Ówczesny uczeń A. Liguda, należący bodaj do tzw. Sekundy niższej, czyli klasy szóstej, z miejsca podpadł i zaimponował nam, początkującym uczniakom. Był rosły i barczysty. Czupryna jasna. Twarz zawsze pogodna. Z daleka słychać było jego wesoły śmiech. Gestykulował żywo. Był sangwinikiem czystej wody. Zrywał się błyskawicznie do czegoś, co go olśniło swoją wartością. Pamiętam te scenę, kiedy apostoł trzeźwości, ks. dr Strehler, wygłosił do nas seminarzystów wykład o walorach i potrzebie abstynencji apelując, abyśmy się dołączyli do ruchu abstynenckiego. Dr Strehler jeszcze dobrze nie skończył swojej zachęty, kiedy odezwał się gromkim głosem A. Liguda i krzyknął na całą salę:<<bóg tak="" chce!="">> i jako pierwszy podszedł do mównicy, wpisując swoje nazwisko na listę abstynentów.

facebook_page_plugin