Loading color scheme

Ks. Jan Kozak

Pod koniec wyszczuplał, ale zachował optymizm i podtrzymywał nas na duchu. Dobrze pamiętam ostatnie z nim widzenie. Była mniej więcej 3-4 po południu. Byłem z innymi księżmi na placu apelowym. Przez plac przejeżdżał ciężarowy samochód, odkryty i na nim stał o. Liguda, był sam. Ubrany w pasiak. Gdy przejeżdżał koło nas, zrobił gest ręką i powiedział głośno: „Do widzenia koledzy! Spotkamy się w niebie!”. Odjechał. Odtąd już go nie widzieliśmy.

facebook_page_plugin