Ks. Kan. Stanisław Sokołowski
W Dachau był już o. Liguda. Przejmuje nad nami przewodnictwo. Ja znalazłem się z nim w jednej izbie. (…) Siedzieliśmy przy jednym stole. Tam zauważyłem, że O. Liguda często zabierał głos. Gdy trzeba było kotły odnieść, po bieliznę – to on wyznaczał, żeby Niemców nie drażnić, żeby było szybciej. Miał nawet spisane grupy. Szybciej wyskoczyć, to posyłał młodszych. Starszych do lżejszej pracy. Chciał chronić tych najstarszych. Kanonicy, prałaci, nobliwi ludzie – chciał im dać zajęcie na miejscu, jakieś sprzątanie, zamiatanie. Żeby ich nie wysyłać za obóz, gdzie można esesmanów spotkać, potknąć się, posyłał młodych. To właśnie robił ks. Liguda. On znał język. Momentalnie rozumiał żądania Niemców, organizował nas szybko. Wyskakiwaliśmy, no i nie cierpiał cały blok.